Kilkukrotnie spotkałam się z opinią, że puszkowe jedzenie jest be, ale tak przez duże BE, bo szkodzi, bo zawiera szkodliwe metale ciężkie etc. Jeśli najdzie Was studencka fantazja i zechcecie podgrzewać puszki z zakonserwowanym jedzeniem to i owszem, może Wam zaszkodzić. Ale jeśli zjecie zawartość tak jak należy – jesteście bezpieczni. Najedzeni i bezpieczni 😉
Faktycznie niewielkie ilości aluminium mogą przenikać do jedzenia, zwłaszcza jeśli w puszce znajdują się produkty kwaśne (np. pomidory) czy mocno solone. Jednak ilość ta jest statystycznie nieznaczna i uznana za bezpieczną dla zdrowia.
Znacznie większe ilości tego pierwiastka znajdziemy w rybach morskich, lekach czy chociażby w kosmetykach.
Do produkcji puszek, oprócz aluminium używany jest  m.in bisfenol, jednak jego zawartość nie stanowi zagrożenia dla zdrowia, ponieważ narażenie na ten związek jest zbyt małe, by wywołać negatywne efekty zdrowotne.
Badania nad migracją (przenikaniem) metali ciężkich i szkodliwych związków z opakowania do pożywienia są cały czas monitowane według bardzo rygorystycznych norm dla środków spożywczych. Nie musimy więc się obawiać, że zajadając się puszkowym menu, możemy sobie zaszkodzić.
Ponadto coraz więcej producentów dba o to, żeby ich produkty były tak samo wartościowe i zdrowe jak świeże. Jeśli chcecie kupić naprawdę dobrą konserwę, przede wszystkim czytajcie etykiety (sprawdzajcie je pod kątem konserwantów i chemicznych dodatków).
Jedzenie z puszki zawiera sporo wartości odżywczych i spokojnie możemy a nawet powinniśmy włączyć je do naszego jadłospisu.

Zwłaszcza jeśli jest to tuńczyk.

Dlaczego właśnie tuńczyk?
Tuńczyk stanowi łatwo przyswajalne źródło białka, jest niskokaloryczny i lekko strawny.
To doskonałe źródło kwasów tłuszczowych  z grupy omega-3: EPA i DHA. Ponadto zawiera spore dawki witaminy D oraz witamin z grupy B – 100g mięsa z tuńczyka to 49% dziennego zapotrzebowania na tiaminę, 29% – niacynę i  46% – witaminę B6.
Warto włączyć go do codziennej diety również ze względu na wysoką zawartość selenu (w 100 g znajdziemy 52% dziennego zapotrzebowania na ten pierwiastek), magnez oraz potas.
Ja wiem, że świeży tuńczyk jest u nas do dostania za miliony monet, ale nie musimy od razu rozbijać skarbonki, by zakupić kawałek mrożonego mięsa. Wystarczy sięgnąć po puszkową wersję.
Owszem, to nie to samo co świeże mięso, ale warto po niego sięgnąć.

Przykładowe składniki odżywcze w 100 g tuńczyka

Tuńczyk świeży

Tuńczyk w puszce w sosie własnym

Tuńczyk w puszce w oleju

Energia, kcal

108

85

285

Białko, g

23,4

25,5

29,1

Tłuszcz, g

0,9

0,8

8,2

Kwasy tłuszczowe omega-3, mg

243

110

270

Witamina D, IU

69

90

236

Tiamina, mg

0,6

0

0

Niacyna, mg

9,8

13,3

12,4

Witamina B6, mg

0,9

0,4

0,1

Witamina B12, μg

0,5

3

2,2

Cholina, mg

65

29,3

29,3

Wapń, mg

16

11

13

Żelazo, mg

0,7

1,5

1,4

Magnez, mg

50

27

31

Fosfor, mg

191

163

311

Potas, mg

444

237

207

Sód, mg

37

338

354

Selen, μg

36,5

80,4

46

Jak widzicie, wygląda to nieźle, pomimo iż podczas obróbki i całego procesu pasteryzacji dużo witamin i mikroelementów jest bezpowrotnie niszczona, ale jednak sporo dobrego w konserwie zostaje.
Do wyboru mamy tuńczyka w puszce w oleju, w sosie własnym jak i w wodzie. Możemy także wybierać pomiędzy mięsem w kawałkach a rozdrobnionym. Olejami dodawanymi do tuńczyka w puszce są: sojowy, słonecznikowy lub rzepakowy. Najzdrowszy z nich jest rzepakowy.

Który rodzaj wybrać?
Najzdrowszym rozwiązaniem jest kupowanie tuńczyka w sosie własnym oraz w kawałkach a nie rozdrobnionego, ponieważ rozdrobniony prawie nie ma witamin oraz najważniejszych składników, dla których powinniśmy jeść ryby przynajmniej dwa razy w tygodniu, czyli kwasów tłuszczowych omega-3. Jeśli nie musicie liczyć kalorii, sięgnijcie po tuńczyka w oleju – zawiera więcej drogocennych tłuszczy w porównaniu do tuńczyka z wody czy w sosie własnym.

Tuńczyk to wdzięczna ryba o uniwersalnym zastosowaniu. Nadaje się do kanapek, sałatek, zapiekanych chociaż ja najbardziej lubię ją na świeżym rogaliku z masłem i szczypiorkiem <3
Ponieważ kanapka jest zbyt oczywistym i w sumie banalnym rozwiązaniem, mam dla Was przepis, po który bardzo często sięgam.
Portugalskie pierożki – krokiety z soczystym tuńczykiem. Idealne na obiad czy popołudniową przekąskę.
Jak smakują? Sami się przekonajcie <3 

Składniki:
Ciasto:

  • 250g maki pszennej pełnoziarnistej (można użyć tortową)
  • 350ml wody
  • 1 łyżka masła 82%
  • łyżeczka soli
    + 3 białka, szklanka bułki tartej do panierki i olej do smażenia (ok 500 – 750 ml)

Nadzienie:

  • 200 g tuńczyka Princes w kawałkach w sosie własnym (z puszki, masa po odlaniu płynu)
  • 400 ml mleka 2%
  • 20 g mąki pszennej tortowej
  • 2 spore cebule dymki (zamiast 1 średnia białą cebula i ok 4 łodygi szczypiorku)
  • 2 średnie ząbki czosnku
  • 1/2 świeżej zielonej papryczki chilli
  • 3 łyżki posiekanej natki pietruszki
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa, ostra mielona papryka
  • 1 łyżka masła 82%

Czas: 90 minut
Składniki  na ok 40 krokiecików (4 – 5 porcji)

Hint1: zamiast tuńczyka w sosie własnym, możecie wybrać tuńczyka w oleju (klik), ale moim zdaniem ten w oleju ma zbyt wyrazisty smak i gorzej będzie współgrać ze smakiem pozostałych składników.
Hint2: ciasto na pierogi powinno być dość grube, a nadzienia nie powinno być zbyt dużo. Za cienkie ciasto lub za mocno upchane nadzieniem może nam wystrzelić podczas smażenia, przez co możemy poparzyć się gorącym olejem, a tego byśmy nie chcieli.
Hint3: chociaż nadzienie wydaje się dość pikantne, w połączeniu z ciastem złagodnieje, dlatego nie oszczędzajcie na przyprawach.
Hint4: obtoczone w białku i bułce tartej pierożki z powodzeniem możecie zamrozić na kilka tygodni. Wówczas przed smażeniem, wystarczy je wyjąć i zamrożone wrzucić na gorący olej – byle nie za dużo na raz, bo obniży się temperatura oleju i pierożki zamiast chrupieć, wchłoną  za dużo 
tłuszczu.

Przygotowanie:
Ciasto:

1). W garnku zagotuj wodę z masłem i solą.
2). Gdy zawrze dodaj przesianą mąkę, zagnieć łopatką (będzie bardzo gęste), zmniejsz ogień na minimum i lekko ugniatając podgrzewaj ciasto przez ok 3-4 minuty. Odstaw do wystudzenia.
Nadzienie:

3). Z mleka odlej pół szklanki, rozpuść w niej 20g mąki.
4). Pozostałe mleko zagotuj z masłem i przyprawami.
5). Dodaj mąkę z mlekiem, zamieszaj, gotuj na małym ogniu cały czas mieszając, aż zgęstnieje.
6). Do sosu dodaj tuńczyka, drobno posiekany czosnek, drobno pokrojoną chilli i pokrojoną białą część dymki, cały czas mieszając gotuj przez 5 minut.
7). Zdejmij z ognia i dodaj posiekany szczypiorek oraz natkę pietruszki.
8). Odstaw do wystudzenia. Gdy ostygnie ewentualnie dopraw jeszcze do smaku.
9). Stolnicę lub matę silikonową podsyp mąką, rozwałkuj ciasto na grubość ok 3 mm, foremką lub szklanką wykrój jednakowe krążki.
10). Brzegi ciasta od środka lekko zwilż zimną wodą (dzięki temu dobrze się zlepią – najwygodniej zrobić to palcem, delikatnie smarując).
11). Na środku każdego krążka nałóż nadzienie. Zlep i odstaw na talerz/deskę wyłożoną papierem do pieczenia lub podsypaną bułką tartą.
12). Rozgrzej olej (wlej go tyle, aby pierożki swobodnie pływały nie dotykając dna – na ok 7 cm głębokości garnka/patelni)
13). Każdą sztukę zanurz w roztrzepanym białku, następnie w bułce tartej i od razu wkładaj do gorącego tłuszczu.
14). Smaż z dwóch stron na złoto brązowy kolor.
15). Najsmaczniejsze są ciepłe, ale na zimno też spokojnie można je jeść.
16). Podawaj z sosem tatarskim, czosnkowym lub jogurtem naturalnym.

Przepis bierze udział w konkursie „wiosna na widelcu” <3 

P.S.
Wy też macie szansę na wygraną, wystarczy, że weźmiecie udział w konkursie #MasterTuńczyk.
Więcej informacji tu ⇒ (klik).


Wiosna na widelcu z tuńczykiem Princes