Już jutro, czyli 21 października rusza kolejna edycja Restaurant Week.
Po raz kolejny będziecie mieli okazję skosztować wyjątkowego menu, jakie na tą okazję przygotowały restauracje biorące udział w festiwalu.
Jeśli planujecie uczestniczyć, a wahacie się odnośnie wyboru, mam nadzieję, że poniższa recenzja będzie dla Was pomocna 🙂
Wczoraj razem z Marcinem wybraliśmy się do restauracji Lobster w Gdańsku mieszczącej się w budynku Olivia Gate, w celu przetestowania festiwalowego menu.
Do wyboru były dwa zestawy: pierwszy nawiązujący do tradycyjnej kuchni staropolskiej, drugi natomiast bazował na owocach morza (z których zresztą Lobster słynie).
Ale po kolei.
Przystawka:
Półgęsek na glebie razowej z puree z żurawiny i śliwką duszoną vs Mule w sosie śmietanowym na białym winie.
Półgęsek, czyli wędlina z wędzonej piersi gęsi, wyjątkowo przypadła mi do gustu. Bardzo delikatne mięso, którego smak podkreślały słodkie śliwki i żurawina.
Podana do dania kruszonka (gleba) nadawała całości przyjemnej tekstury. Idealne na lekką przystawkę.
Mule natomiast przyjemnie mnie zaskoczyły. Bardzo świeże (co niestety nie jest standardem w polskich restauracjach) z aksamitnym białym sosem.
Dodatek wina delikatnie podkreślił ich smak i nadał całemu daniu lekkości.
Muszę się przyznać, że nie jestem amatorką owoców morza, chociaż jak mam okazję, wytrwale próbuję się do nich przekonać.
Tym razem byłam pełna podziwu, bo nawet w krajach, gdzie od ręki dostępne są owoce morza, nie zjadłam tak dobrze przyrządzonych muli (brawa dla kucharza).
Danie główne:
Pół perliczki duszonej z sezonowymi warzywami grillowanymi, puree z jabłka, kremowe puree z ziemniaka ze szczypiorkiem vs Pasta „Udon” z owocami morza i algami Irish Moss.
Perliczka upieczona z warzywami była idealnie miękka i soczysta. Stonowane puree było znakomitym tłem dla mięsa, a teksturę doskonale przełamał chrupiący zielony groszek. Lekkie, dobrze przemyślane i bardzo sycące danie.
Pasta Udon, czyli bardzo smaczne połączenie makaronu, świeżych owoców morza, alg i ziaren sezamu.
Tak jak w przypadku, perliczki, danie było dobrze skomponowane a do tego niezwykle aromatyczne.
Deser:
Pieczona szara reneta faszerowana żurawiną, sos waniliowy vs Mus pomarańczowy z owocami goji.
Pieczone jabłko z miękkim miąższem, przyjemnie komponowało się z kwaśną, lekko chrupiącą żurawiną i słodkim sosem waniliowym.
Mus pomarańczowy, lekko kwaśny, puszysty i delikatnie słodki stanowił idealne zakończenie menu z owoców morza.
Atmosfera i obsługa lokalu:
Z przyjemnością mogę powiedzieć, że jest to jedno z (niestety) niewielu miejsc, gdzie obsługa jest na bardzo wysokim poziomie a atmosfera sprzyja jedzeniu.
Obsługujący nas kelner był bardzo pomocny, miły i przy tym nienachalny. Czułam się bardzo swobodnie, a jednocześnie miałam poczucie, że obsługa stara się, abyśmy miło spędzili czas.
Na koniec podszedł do nas szef kuchni – Jacek Lubawski. Opowiedział nam o menu, doborze i pochodzeniu składników jak i o samej restauracji.
Ogromnie doceniam ten gest, bo – co zagranicą jest dość powszechne – u nas niestety jest to cały czas mało praktykowane. Niezwykle rzadko możemy porozmawiać z kucharzem, który osobiście przygotowywał nasze danie, chyba, że coś nam nie podpasuje i kategorycznie zażądamy rozmowy :>.
Podsumowanie:
Za wyjątkowo trafiony pomysł uważam przygotowanie dwóch, niezależnych i bardzo różnych rodzajów menu.
Dzięki temu mamy okazję spróbować tradycyjnej, staropolskiej kuchni ale w nowoczesnym wydaniu lub owoców morza, które zachwycą absolutnie każdego (jak mi zasmakowały to wiedzcie, że jest to coś wyjątkowego :>).
Oba zestawy były bardzo dobrze przemyślane, odpowiednio skomponowane, dostarczając nam przyjemnych doznań smakowych.
Było lekko, ale wyszłam najedzona.
Ponadto bardzo doceniam, że obsługa dołożyła wszelkich starań żebyśmy poczuli się wyjątkowo.
Panie Jacku to był zaszczyt poznać tak znakomitego szefa kuchni.
Dziękuję:)
Ocena:
Ocena ogólna: 5,8/6
P.S.
Jeśli jakimś cudem nie dacie rady zjeść wszystkiego – kelner chętnie zapakuje wam jedzenie na wynos.
P.S2
Wpis powstał dzień po wizycie, więc mogę śmiało dodać, że mój żołądek czuje się wyśmienicie 🙂